Lubię takie dni, albo nie lubię... Nie lubię tych 8 lekcji, które muszę przetrwać. Nie lubię tego, że nie ma mnie na całym treningu, ale lubię to, że jestem na nim chociaż na chwilę bo to kocham. Trochę to nie logiczne, ale chwila spędzona na udoskonalaniu samej siebie i swojej techniki jest warta więcej niż najdroższy przedmiot na świecie. To wyzwala i pozwala sprawdzić siłę siebie, swojego ciała, swojej woli podczas wykonywania rzeczy niemożliwych dla osoby przeciętnej.
Jest taki ładny cytat, który podczas zeszłotygodniowego pobytu we Włoszech wtulił się w moje serce i nie odstąpił od niego do teraz.
' Odłóż swoje przyzwyczajenia, zacznij robić rzeczy możliwe, a dostrzeżesz, że dotąd dokonywałeś rzeczy niemożliwych'
Piękne prawda? I jakie prawdziwe. Trzeba tylko uwierzyć w to sobą i sercem, po czym oddać się w rytm treningu, który z każdą sekundą doprowadza cię do łez z wyczerpania i niemocy. Najpiękniejsze jest chyba to, że kiedy się przełamiesz to świętujesz swoje własne zwycięstwo.
To takie piękne bo to pasja płynąca z centrali swojego serca, swojej duszy - taniec, cheerleadning.